Zanim na dobre rozgościły się u nas choinki, lampki i błyszczące bombki (najczęsciej z kolorowego plastiku), czas zimowego przesilenia miał zupełnie inny wymiar. Dla dawnych Słowian był to moment szczególny, graniczny. Czas, w którym kończył się jeden cykl, a zaczynał kolejny. Ciemność powoli ustępowała światłu, a ludzie – jak potrafili – starali się temu światłu pomóc.
Domy wypełniały się symbolami, które miały przynieść ochronę, obfitość i spokój. Wiele z nich tworzono własnymi rękami, z tego, co było pod ręką: z lasu, pola, spiżarni.
Jednym z najważniejszych elementów były naturalne ozdoby. Gałązki świerku, jodły czy sosny nie trafiały do domów przypadkiem. Zieleń symbolizowała życie trwające mimo zimy. Wieszano je nad drzwiami, przy belkach, czasem splatano w proste wiązki. Do tego słoma – pozostałość po żniwach. Ze słomek tworzono gwiazdki i pająki. I może nie były idealne, ale były prawdziwe, stworzone z sercem.
Suszone jabłka, orzechy, ziarna zbóż, mak, len – wszystko miało swoje znaczenie. Jabłko oznaczało zdrowie, orzech – mądrość i siłę, ziarno – dostatek. Ozdoby często nie były tylko „ładne”. Były intencją.
Co ważne – robiło się je razem. Wspólne wyplatanie, nawlekanie, wiązanie było częścią przygotowań do świąt, tak samo ważną jak gotowanie czy porządki. Ręce pracowały, a rozmowy same się toczyły. W ten sposób dom napełniał się nie tylko dekoracjami, ale i uważnością.
Dziś coraz częściej wracamy do tych gestów. Może nie z potrzeby symbolicznej ochrony przed złymi mocami, ale z tęsknoty za prostotą. Za czymś, co nie powstaje w fabryce, tylko w ciszy, z naturalnych materiałów, z uważnością i sercem.
Ręcznie robione ozdoby świąteczne niosą w sobie pamięć dawnych zwyczajów – nawet jeśli nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. Są jak mały most między tym, co było, a tym, co jest. I może właśnie dlatego tak dobrze czują się w naszych domach.
Bo czasem, żeby poczuć święta, nie potrzeba więcej. Wystarczy kawałek sznurka, gałązka, chwila skupienia – i opowieść, która trwa dłużej niż jeden sezon.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz